środa, 10 września 2014

Restauracja Namaste

Nie planowałem kolejnego wpisu na blogu dotyczącego restauracji, ale wizyta w indyjskiej knajpie Namaste mieszczącej się w centrum Zielonej Góry nie należała do tych przyjemnych, a że jest ona po słynnych kuchennych rewolucjach jednej z najbardziej znanych restauratorek w Polsce, to postanowiłem podzielić się z Wami moimi wrażeniami. 




Nie ukrywam, że wraz z żoną wybraliśmy się do tego miejsca właśnie ze względu na rekomendację Pani Magdy. Kuchenne rewolucje to jedno, ale sama restauracja znalazła się wśród 101 najlepszych restauracji i hoteli w Polsce - oczywiście zdaniem Pani Gessler. Specjalnymi fanami kuchni indyjskiej nie jesteśmy, ale od czasu do czasu lubimy zjeść coś o aromacie dalekiego wschodu. 

Wystrój lokalu zdecydowanie nawiązuje do kuchni, jaką tam się serwuje. Karta zawiera wiele różnych pozycji, w tym także półmisek dla dwojga. Wymienione tam były różne kawałki mięs i warzyw (po 2 sztuki), łącznie 8 pozycji. Ponieważ cena wydawała się atrakcyjna, upewniliśmy się, że nie są to pozycje do wyboru tylko wszystko co zawiera karta znajdzie się na półmisku i zdecydowaliśmy się na tę pozycję, także ze względu na różnorodność jedzenia.

Oprócz tego zamówiliśmy chlebek naan oraz parathe, do picia indyjski sok Granat i indyjskie piwo Kingfisher. Pierwsze lekkie rozczarowanie przyszło po obejrzeniu etykiety butelki piwa. Trunek niestety nie widział Indii na oczy, rozlewany był w Niemczech. No ale nic, to tylko piwo, czekaliśmy na jedzenie. I tu nastąpiło największe rozczarowanie, a właściwie zawód. Po pierwsze zamiast grillowanych pałek kurczaka podano podudzia, strasznie suche, twarde i bez smaku. Pozostałe kawałki mięsa czy warzyw swą wielkością stanowiły może dwa kęsy, niestety znów bez smaku. Byliśmy w restauracji indyjskiej, a oprócz wystroju to właściwie nic więcej o tym nie stanowiło. 

Gdzie te przyprawy, różnorodność przypraw? Akurat ta kuchnia słynie z aromatów, które owszem czasem jest niebezpiecznie mieszać, ale w restauracji Namaste ich zwyczajnie nie ma, a przynajmniej w tym co jedliśmy. Półmisek, który otrzymaliśmy był natomiast zdominowany przez ziemniaczane talarki, które stanowiły 75% zawartości talerza. I właściwie tylko nimi szło się najeść. Ryż też był jakiś taki nijaki, sosy powiedzmy jeszcze znośne, naan ok, natomiast paratha okropnie tłusta. Owszem miała być posmarowana masłem, ale nałożono jego zdecydowanie za dużo. 

No i tak konsumując te talarki ziemniaczane zdałem sobie sprawę, że w karcie było 8 pozycji po 2 sztuki, a na półmisku są 4 pozycje po 2 sztuki. Po głębszej analizie karty, szczegółowym wczytaniu się okazało się, że pod hasłem "półmisek dla dwojga" wpisane są 4 pozycje w języku polskim, a następnie te same 4 pozycje wymienione są w nazewnictwie indyjskim. Czyli co? Nie znasz nazw indyjskiej kuchni to myślisz, że dostaniesz 8 kawałków na osobę a w rzeczywistości dostajesz 4, do tego bez smaku, twarde, suche i zwyczajnie niedobre. 

Zdegustowani do maksimum uregulowaliśmy rachunek i wyszliśmy z postanowieniem, że do tego miejsca już na pewno nie wrócimy i niestety w przeciwieństwie do Pani Magdy Gessler będziemy od tego miejsca odwodzić każdego, komu przyjdzie na myśl właśnie tam skosztować kuchni indyjskiej. Przepraszam, że jest tylko jedno zdjęcie ale tak jak napisałem we wstępie, nie byłem przygotowany na to, że będę pisał o tej restauracji na blogu. Zielona Góra, restauracja Namaste - nie polecam!


3 komentarze:

  1. Może i tak wygląda, ale niestety tak nie smakuje :-(

    OdpowiedzUsuń
  2. Rekomendacje i rewolucje znanej restauratorki są niestety najczęściej nietrafione! Aby polecać i zmieniać trzeba jeszcze wiedzieć o czym się mówi! Po podobnych doświadczeniach omijam wszystko co poleca i rewolucjonizuje szerokim łukiem - może dlatego jeszcze żyję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi zdarzyło się jadać w miejscach, które były po rewolucjach MG i było tam smacznie. Wspomniana wyżej restauracja jednak do takich miejsc na pewno nie należy.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...